Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bunt kobiet. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bunt kobiet. Pokaż wszystkie posty

  ...mogę zająć się tym pisząc pracę magisterską. To nie tylko kontrowersja, ale sposób w jaki prowadzone są protesty kobiet uważam za uwłac...


  ...mogę zająć się tym pisząc pracę magisterską.

To nie tylko kontrowersja, ale sposób w jaki prowadzone są protesty kobiet uważam za uwłaczający ich godności. Walczę w słusznej sprawie, demokracja jest ważnym elementem naszego życia, ale nie w taki sposób ordynarny, arogancki. Ważniejsza jest idea, a sam sposób przekazu? 

Zrozumiemy, wtedy gdy będziemy chciały mieć wnuczki...

Ja rozumiem, że kobiety chcą wolności,ale czy ta wolność nie uderzy w nie same? Gdy będą chciały swoje córki strofować, one mogą odpowiedzieć w równie arogancki sposób, jaki słyszały w telewizorze. Czy kobiety walczące o wolność nie powinny przypadkiem eksponować swojej kobiecości również w słownictwie? Do czego to wszystko prowadzi? Do propagowania mowy nienawiści. Do propagowania ordynarnych zwrotów, które później powtarzają dzieci. Kobietom takie słowa nie pasują, czy nie zapędziły się w swojej radykalizacji? Czy do tej pory były jakieś granice? Czy dopiero teraz granice dobrych obyczajów się zatarły?


Czytałam nie dawno wpis:

Na przystanku stoi matka z córką, tak ok 8 lat. Na maseczce błyskawica. Dziewczynka nie zbyt grzecznie się zachowuje, więc matka upomina ją. Niestety to nie pomaga i następuje eskalacja zachowania dziecka. Kobieta nie wytrzymuje i potrząsa dziewczynką. Na co ona matce prosto w twarz:

-to jest wojna, wypierdalać!


To obraz jeden, jak kropla w morzu pokazujący drugie dno, takiej formy protestów. Czy naprawdę trzeba się zniżać do poziomu kałuży, aby pokazać swój protest. Agresja rodzi agresję, czy o to chodziło, aby prowokować?

Ja jestem osobiście zbulwersowana takim słownictwem, bo wchodzimy w erę słowa niższego rzędu, dając tym przykład i przyzwolenie dzieciom na takie słownictwo i arogancję. 

Teraz już sam fakt podpisania w TK ustawy antyaborcyjnej nie jest takim punktem zapalnym, jak ta nasza mowa ojczysta, którą przekazujemy następnym pokoleniom.

Czy są granice postępowania, czy jeśli namaluję czerwoną błyskawicę na drzwiach kościoła, to mój pracodawca będzie popierał moją ideę wolności dalej? Czy propagowanie nienawiści nie uderzy w nas same, bo w jaki sposób dzieci będą rozwiązywać konflikty? Czy ktoś się nad tym zastanawiał?


Ważna jest idea, ale sposób przekazu, który namawia do ordynarnych stwierdzeń jest z gruntu zły. Nie ma nic  co usprawiedliwia brak kultury. Szerzy się w internecie zbiorowy hejt, który przenoszony jest na ulice i tak teraz załatwia się sprawy. Słowną przemocą, strzelamy sobie w kolano, nasze dzieci będą się tak do nas odnosiły. Co raz gorsze słownictwo jest standardem wśród młodzieży. Wyzywają się w wulgarny sposób na zasadzie żartów. Czy ktoś to zauważa? Do czego doprowadza wulgarny hejt w internecie i wulgarny protest na ulicach?



Nasuwa mi się wiele pytań, bo w swoim zacietrzewieniu, nie widzimy skutków, rujnujących ostatnie ślady kultury języka i zachowania. 

Moim zdaniem, jest to bezsilność.

Używanie słów niecenzuralnych jest bezsilnością, nie siłą!!! 

Siła byłaby pokazana w opanowaniu emocji i na zimno ruszeniu tematu protestu proaborcyjnego. Kobieta w dzisiejszych czasach pokazana jest jako  bluzgający, mały, wrzeszczący człowieczek. A powinna być dumną, opanowaną i przede wszystkim kobiecą istotą, potencjalną kochającą matką przyszłych pokoleń, którym daje przykład.

Czy są granice dla poparcia protestów w takiej formie? Czy przedsiębiorcy popierają słownictwo swoich pracownic? Czy w takim układzie kultura w firmach, nie będzie miała już racji bytu? 

Kultura organizacyjna firmy pozwala na ordynarny język? Czy tak powinno się funkcjonować w społeczeństwie?

Usprawiedliwienie dla takiego zachowania w sferze społecznej, nie istnieje. Nie ma usprawiedliwienia dla szerzenia chamskiego stylu bycia dla kobiet, w żadnym obszarze życia.

//]]>